Podręcznik do nauki angielskiego w domu

 

Dziś zabiorę Cię w krótką podręcznikową i sentymentalną podróż do mojego dzieciństwa. Przedstawię mój pierwszy podręcznik do angielskiego! To dzięki tej kultowej książce zaczęłam mówić całymi zdaniami po angielsku już jako 7 – letnie dziecko, co w latach 90′ nie było normą, bo wtedy język obcy był nauczany w dość późnym wieku, w moim przypadku w klasie 5 szkoły podstawowej. 

Po co podręcznik w domu? 

Ten wpis jest częścią cyklu kilku wpisów, które z założenia mają być pomocne przy wyborze podręcznika do nauki języka angielskiego w domu.
Już spieszę z szerszym komentarzem. Jeśli mnie znacie, to wiecie, że u mnie słowo „nauka” jest terminem roboczym, skrótem myślowym. Używając tego słowa, mam na myśli edukację przez zabawę, nabywanie języka w codzienności, w naturalnych warunkach przez narrację zwykłych, rutynowych czynności.
Nie namawiam nikogo do zakupu konkretnego podręcznika, więc bez obaw, nie jest to wpis sponsorowany przez żadnego wydawcę. Sama nie korzystam z podręcznika w naszym domu, ale ja wchodzę w ten proces wczesnego nabywania języka (czy dwujęzyczności zamierzonej) z bardzo konkretnym bagażem doświadczenia zawodowego oraz z kierunkowym przygotowaniem uniwersyteckim. Jeśli ciekawi Cię jakim, zajrzyj do zakładki o nas (tutaj). Zdaję sobie jednak sprawę, że w gronie moich szanownych Odbiorców są rodzice, który z pedagogiką mają tyle wspólnego, co ja z fizyką kwantową (jak to się popularnie mówi). Jest też ważna kwestia charakteru, czyli są osoby, które lubią mieć wszystko zaplanowane, poukładane, podzielone tematycznie i spisane. Wreszcie, nie każdy jest na tyle kreatywny, żeby wymyślać wieloaspektowe podejście do jednego zagadnienia. I to wszystko jest piękne! Właśnie ta różnorodność! W takich przypadkach podręcznik zdaje się rewelacyjną pomocą w domowym nabywaniu języka. Nie twierdzę, że trzeba go „realizować”. Niestety często w szkołach używa się sformułowania „realizować”, czy „przerabiać podręcznik”. Nie trzeba iść krok po kroku z podręcznikiem, może on być jedynie pomocnikiem i inspiracją, w żadnym wypadku nie ograniczeniem. 

„I learn English” – kultowy podręcznik z lat 90′

Całym sercem polecam podręcznik „I learn English” autorstwa M. Michalskiej, który był bardzo popularny w Polsce w latach 90′. Szczerze przyznam, że nie jestem obiektywna, bo patrzę na ten podręcznik bardzo sentymentalnie. Kilkanaście dni temu odkopałam go w moich rzeczach w domu rodzinnym. Postaram się jednak obiektywnie opisać ten podręcznik. Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to PROSTOTA! Minęło prawie 30 lat odkąd został wydany ten podręcznik. Zdaje się, że współczesne trendy edukacyjne i wychowawcze, a także graficzne zataczają historyczne koło, niczym moda! Zaryzykowałabym stwierdzenie, że podręcznik ten wpisuje się w nurt montessoriański, choć nie zawiera autentycznych fotografii obiektów i ludzi. Ilustracje jednak są bardzo czytelne i jednoznaczne. Doskonale korespondują z tekstem. Jak na moje oko, te obrazki trochę oldschoolowe, a ja bardzo lubię taki styl. Metoda, która przeważa w tym podręczniku to powtórzenia i metoda małych kroków. Zaczynamy od bardzo krótkich i prostych zdań, które są stopniowo rozbudowywane w bardziej złożone i dłuższe. Myślę, że w czasach, gdy jesteśmy zalani dobrami (od zabawek, przez ubranka, po książki) i Disney kreuje trendy dziecięcych zabawek, warto spojrzeć na coś genialnego w swojej prostocie! Taki właśnie jest podręcznik „I learn English”. Mam na myśli zarówno budowę jak i układ treści. Gdzie kupić ten zabytek? A może perełkę? Jak to zwykle ja, oszczędna i pragnąca żyć „zero waste”, polecam poszukać na OLX i na allegro. 

Mój egzemplarz nadgryziony zębem czasu 

Poniżej zamieściłam fotografie kilku stron z tego podręcznika. Wybrałam takie z pierwszych stron (początkowy etap nauki) oraz ze środka i końca. Zobacz i oceń samodzielnie. 

Serii o podręcznikach ciąg dalszy 

Kolejny wpis z tej serii poświęcony jest serii podręcznika „BINGO” autorstwa Anny Wieczorek. To właśnie od samej autorki zaczynam przedstawiać ten podręcznik. 


Na koniec mała dygresja

O co chodzi tzw. montessorianom? W tekście tym wspomniałam, że rekomendowany podręcznik wpisuje się w nurt pedagogiki Montessori. Obserwuję, że przeżywa ona odrodzenie, przyciągając do siebie coraz więcej zwolenników. Jeśli, drogi Czytelniku odczuwasz potrzebę przybliżenia Ci tego nurtu pedagogicznego w tzw. pigułce, daj mi znać. W końcu to też studiowałam i mogę czasem wtrącić coś offtopowo, chociaż nie tak do końca, bo wiele praktyk spójnych z monessoriańską myślą pedagogiczną przemycam na swoim blogu. A tak zupełnie poważnie, to na blogu możesz odnaleźć kilka tekstów, które nie są mojego autorstwa, a napisała je Anita Sobczak – znakomita nauczycielka przedszkola z wieloletnim stażem. To ona jest moim recenzentem, konsultantem i pomocą merytoryczną. Chętnie podejmie temat. Tymczasem zostawiam Cię z rekomendacją nietypowego podręcznika „I learn English”.

Pozdrawiam,
Paulina

Zachęcam Cię do zapisania się do mojego newslettera (każdy subskrybent dostaje darmowego ebooka na temat bajek do nauki angielskiego) oraz do dołączenia do grupy Uczę swoje dziecko angielskiego. Zapraszam do polubienia fanpage Bilikid na Facebooku, obserwowania nas na Instagramie i subskrybowania naszego vloga na YouTube oraz uśmiechania się z nami na TikToku -> bilikidpl. Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeżeli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub udostępnisz. 

Wszystkie treści na blogu i w social mediach są darmowe. To rezultat mojej ciężkiej pracy, wynikającej wielkiej pasji. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz odwiedzić mój sklep i zdecydujesz się na zakup oferowanych produktów. Dzięki temu zarówno blog, jak i ja możemy się rozwijać! 

Jeżeli treści, które publikuję i moje pomysły są dla Ciebie inspiracją do stworzenia czegoś innego i opublikowania w Twoim miejscu w sieci, nie zapomnij podać linka do mojej strony jako źródła Twojej inspiracji. Twórco internetowy – pamiętaj, że kopiowanie treści bez podania źródła jest niezgodne z prawem. 



 

Udostępnij post