Cisza po burzy…
Dziś szybkie wyjaśnienie specjalnie dla „pozafacebookowych” czytelników bloga. Jak pewnie widać po datach, w ostatnim czasie znacznie zmalała częstotliwość publikacji nowych wpisów na moim blogu. Wynika to nie tylko z przyczyn organizacyjnych, bowiem w lipcu i w sierpniu nasze dzieciaki nie chodzą do żadnych placówek dydaktyczno – wychowawczych i głównie ja sprawuję nad nimi opiekę, co jest zadaniem bardzo absorbującym, zwłaszcza, że dzieciaki mają 3 latka i roczek, ale też z przyczyn losowych.
Blog to ja!
Kiedy u mnie wszystko dobrze, to na blogu się dzieje się dużo. Kiedy w moim życiu dzieje się gorzej, to i blog cichnie. W lipcu, w jednym tygodniu miał być live i świętowanie 2 urodzin bloga, a zaraz po tym wielkie przyjęcie z okazji 1 urodzin naszego młodszego Synka. Live’a i reszty zaplanowanych wydarzeń nie było, bo życie napisało inny scenariusz. „Live is life „- jak śpiewał kiedyś zespół Opus. W tym właśnie czasie bardzo bliska mi Osoba nagle znalazła się w szpitalu i ma problemy zdrowotne. A kilka dni póżniej, na zawsze pożegnaliśmy bardzo nam bliską Osobę z rodziny mojego męża. W takich okolicznościach nie miałam ani głowy, ani siły, ani chęci do prowadzenia live’a, proponowania wesołych wakacyjnych piosenek na blogu, czy pisania postów. Nie dałabym rady świętować urodzin bloga, ani urodzin Synka. Radosne świętowanie odłożyliśmy w czasie, dając sobie chwilę na zatrzymanie. Mam nadzieję, że rozumiecie tę sytuację i zostaniecie z nami. Powolutku wracamy, bo mimo, że okoliczności smutne, to w mojej głowie ciągle rodzą się nowe, blogowe pomysły!
Wiatr w żagle!
Tegoroczne lato okazało się dla mnie burzliwe, nie tylko jeśli chodzi o zjawiska pogodowe, ale o codzienne życie (o czym już wspominałam). Chwilami nachodziły mnie myśli, by „rzucić wszystko i jechać w Bieszczady”, co dosłownie oznaczało zaprzestanie blogowania, by zyskać więcej czasu, a czas u mnie to towar baaaardzo deficytowy. Wie to pewnie każda mama maluchów, która oprócz zaopiekowanych dzieci chce mieć też czysty i przytulny dom, dobre relacje z bliskimi, zadbane paznokcie, modne ubranie i jeszcze czas na książkę, teatr i hobby. Trochę tak się stało, że na kilka dni rzuciliśmy wszystko i byliśmy nie w Bieszczadach, ale w drodze na Jasną Górę – na pielgrzymce!
Te czarne myśli o końcu blogowania dzielnie odpędzał mój mąż, pzyjaciele i Czytelnicy!
Ostatnio w grupie Uczę swoje dziecko angielskiego przy okazji ciekawej dyskusji na temat wprowadzania drugiego języka, dostałam tyle ciepłych słów od Czytelniczek, że dało mi to niesamowitego POWERA do kontynuowania tej mojej blogowej roboty. Bardzo dziękuję za słowa otuchy! Dzięki temu złapałam wiatr w żagle! Od kilku dni intensywnie pracuję na blogu oraz realizuję „poza – blogowe” projekty. Będzie coś od Bilikid w książce w prasie i w filmie!
Pozdrawiam,
Paulina
Zachęcam Cię do zapisania się do mojego newslettera (każdy subskrybent dostaje darmowego ebooka na temat bajek do nauki angielskiego) oraz do dołączenia do grupy Uczę swoje dziecko angielskiego. Zapraszam do polubienia fanpage Bilikid na Facebooku, obserwowania nas na Instagramie i subskrybowania naszego vloga na YouTube oraz uśmiechania się z nami na TikToku. Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeżeli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub udostępnisz.
Wszystkie treści na blogu i w social mediach są darmowe. To rezultat mojej ciężkiej pracy, wynikającej wielkiej pasji. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz odwiedzić mój sklep i zdecydujesz się na zakup oferowanych produktów. Dzięki temu zarówno blog, jak i ja możemy się rozwijać!
Jeżeli treści, które publikuję i moje pomysły są dla Ciebie inspiracją do stworzenia czegoś innego i opublikowania w Twoim miejscu w sieci, nie zapomnij podać linka do mojej strony jako źródła Twojej inspiracji. Twórco internetowy – pamiętaj, że kopiowanie treści bez podania źródła jest niezgodne z prawem.