Kupa, siki, smarki i inne obrzydliwości – jak to jest po angielsku?

Ciiii…. o tym się niby nie mówi

Nikt o tym nie pisze, a wszyscy o tym mówią. Wszyscy, którzy mają lub mieli małe dzieci. Bo kiedyś trzeba dziecko oduczyć korzystania z pieluszek i nazwać, to co ma robić w ubikacji.

Ciężko w tym temacie o rzetelne tłumaczenie za pomocą słownika, bo i co wpisać po polsku? Bąk? Kupa? Smarki? W każdym domu różnie brzmi nazewnictwo odchodów, uryny i wydzieliny z nosa, a także gazów. A wiedzieliście, że w Poznaniu na „kozę z nosa” mówi się „babol”? Mnie to bardzo śmieszy do dziś, choć mieszkam w tym mieście już ponad 10 lat.

Braki w edukacji formalnej

Zabrałam się za ten temat jako, że pewnego dnia mnie zatkało! Nie z powodu zapachu (choć to by było całkiem logiczne), ale z powodu nieznajomości angielskich odpowiedników słów „kupa” czy „siusiu”. Teraz u nas często używa się tych słów, bo ciągle uczymy naszego synka funkcjonować bez pieluchy, a że gentleman o takich sprawach nie chce nam mówić, to my musimy często pytać, czy nie ma jakieś konkretnej potrzeby fizjologicznej. No i jak przypada czas, że będąc tylko ze mną (to taka moja strategia) powinniśmy rozmawiać o „tych” sprawach po angielsku, to wychodzą na jaw moje braki.

Aby uzupełnić te słowną lukę, sięgnęłam do źródła (bez obaw, nie wkładałam rąk do ubikacji). Zapytałam znajomą Brytyjkę i znajomą Amerykankę, jak one zwracają się do dzieci rozmawiając o tych obrzydliwościach. Przeprosiłam je, że pytam o tak nieprzyjemne rzeczy, na co obie się zdziwiły i zaśmiały, bo to przecież codzienność rodzica i każdy to „przerabia”.

Z pomocą anglojęzycznych koleżanek stworzyłam dla Was i dla siebie, małą pomoc w temacie „obrzydliwych” słówek. Jeśli przy danym słówku nie ma żadnej flagi, oznacza to, że według słownika używa się ich w obu wersjach angielskiego.

Na początek strategiczne miejsca, w których możemy znaleźć różne niespodzianki

Majtki po angielsku

I sami sprawcy zamieszania:

I jeszcze skarby z nosa:

Bardzo dużo czasu i pracy zabrało nam stworzenie dla Was tych grafik. Szczególną trudnością było odróżnienie wersji brytyjskich i amerykańskich. Konsultowałam je ze znajomymi, rodzimymi użytkownikami angielskiego brytyjskiego i amerykańskiego, jednak pamiętajcie, że tak jak my, Polacy, tak i one pochodzą z różnych części kraju, gdzie różnie mówi się na „te” sprawy. Jeśli znacie jakieś inne tłumaczenia, to najlepiej sprawdźcie je zanim pomyślicie, że ja wprowadzam Was w błąd, lub że znacie błędne tłumaczenie. Tłumaczenie słów, które nie są oficjalne, literackie to trudna robota.

Obrzydliwości ciąg dalszy?

Przychodzą Wam na myśl jakieś inne słowa, których brakuje w codziennej komunikacji, a które ciężko znaleźć w słowniku, bo są kolokwialne? Jeśli tak to dajcie znać. Chętnie podpytam u źródła, w końcu o te najbardziej obrzydliwe już zapytałam, to moje rozmówczynie nie będą zdziwione.

Pozdrawiam,
Paulina

Zachęcam Cię do zapisania się do mojego newslettera (każdy subskrybent dostaje darmowego ebooka na temat bajek do nauki angielskiego) oraz do dołączenia do grupy Uczę swoje dziecko angielskiego. Zapraszam do polubienia fanpage Bilikid na Facebooku, obserwowania nas na Instagramie i subskrybowania naszego vloga na YouTube oraz uśmiechania się z nami na TikToku. Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeżeli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub udostępnisz. 

Wszystkie treści na blogu i w social mediach są darmowe. To rezultat mojej ciężkiej pracy, wynikającej wielkiej pasji. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz odwiedzić mój sklep i zdecydujesz się na zakup oferowanych produktów. Dzięki temu zarówno blog, jak i ja możemy się rozwijać! 

Jeżeli treści, które publikuję i moje pomysły są dla Ciebie inspiracją do stworzenia czegoś innego i opublikowania w Twoim miejscu w sieci, nie zapomnij podać linka do mojej strony jako źródła Twojej inspiracji. Twórco internetowy – pamiętaj, że kopiowanie treści bez podania źródła jest niezgodne z prawem. 

Prawa do zdjęcia użytego w grafice głównej wpisu należą do geralt (fotografia dostępna w serwisie Pixabay, dostęp 09.11.2017)

Udostępnij post