Napięty grafik dziecka
Długo zastanawiałam się jak ugryźć ten temat. Początek roku szkolnego to dla wielu rodziców czas wyboru zajęć dodatkowych dla dziecka i związanych z tym dylematów. Jeśli chodzi o język angielski to zwykle jest tak, że im starsze dziecko tym bogatsza oferta zajęć. Powiedzmy, że od wieku szkolnego nie ma problemu ze znalezieniem zajęć dodatkowych z języka obcego. Na początku września internet (i nie tylko) obfituje w oferty takowych zajęć. Można spotkać także skrajne opinie na temat popołudniowych zajęć dodatkowych dla dzieci. Jedni uparcie nazywają je „pozbawianiem dzieciństwa”, a inni uważają za „oczywistą oczywistość”. Ciekawi mnie gdzie jesteście Wy? Ja chciałabym być gdzieś po środku, może troszkę bliżej grupy zwolenników, jednak wciąż ostrożnie.
Nauczam oznacza bawię się z dzieckiem
Wracając jednak do języka angielskiego naszła mnie taka myśl. Kiedy mówię, że uczę dziecko angielskiego od urodzenia, to mam nadzieję, że rozmówca wie, że słowo „uczę” jest tylko skrótem myślowym. Pod tym skrótem kryje się:
– osłuchiwanie dziecka z brzmieniem języka obcego (czyli np. słuchamy angielskiego radia w domu),
– zabawa z użyciem języka angielskiego,
-wspólne oglądanie anglojęzycznych bajek,
– wspólne czytanie angielskich książeczek, itd.
Jeszcze raz w kółko powtarzam, a wręcz wołam: „Nie stoję nad dwulatkiem z drewnianym wskaźnikiem w ręku i nie pokazuję na alfabet mówiąc „this is A /ej/, repeat please!”. A gdy nie powtórzy to nie walę wskaźnikiem po łapach i za karę i nie karzę pisać w zeszycie 100 razy „I love English”! No NIE!!!! Tak nie jest i nigdy nie będzie!
Uczę dziecko angielskiego w domu od urodzenia, oznacza bawię się z dzieckiem wykorzystując w tym język angielski. No i krew mnie zalewa, gdy słyszę komentarze typu „Nie róbcie tego dziecku.”, „Nie odbierajcie dziecku dzieciństwa.”, „Nie stawiajcie dziecka w wyścigu szczurów od urodzenia”. Idąc tym tokiem rozumowania, drodzy rodzice i opiekunowie, nie układajcie puzzli i nie budujcie z klocków z dziećmi, bo to NAUKA logicznego myślenia. Nie odbierajcie im dzieciństwa! Nie liczcie w zabawie z dziećmi, bo uczycie ich matematyki. Nie czytajcie im bajek, bo uczycie polskiego! Przykłady można mnożyć. Pies pogrzebany jest w FORMIE i METODACH przekazywania wiedzy dziecku. Dziecko lubi się bawić, więc uczymy je właśnie przez zabawę.
Wiecie co oznacza słówko ’excavator’?
Ja nie wiedziałam. A moje dziecko wie i używa tego słowa. Synek ma teraz niecałe 2,5 roku i zna angielskie odpowiedniki słów koparka (digger lub excavator właśnie), betoniarka, spychacz i potrafi tworzyć z nimi proste zdania typu: Spychacz nie pracuje teraz. Wyobrażacie sobie, że dwulatek mówi „The bulldozer is not working now”? Naprawdę tak jest. Zadziało się tak ponieważ dokładnie na wprost okna od jego pokoju jest plac budowy, gdzie te maszyny pracują. Jest nimi bardzo zainteresowany i codziennie ma niezły budowlany show. Pytał mnie wielokrotnie „What is this?” pokazując na maszyny budowlane, więc sprawdziłam w słowniku (bo przecież nie znałam tych słów), i często rozmawialiśmy na ten temat. Dodatkowo poszukałam piosenek czy krótkich filmików na temat tych maszyn i tak trafiłam na Blippi’ego – czyli wesołego pana, który po angielsku prezentuje dzieciom różne maszyny rolnicze, budowlane i pojazdy. To teraz idol nr 1 u naszego dziecka. Nauka tych dość trudnych słówek obyła się bez nauki :), po prostu odpowiedziałam na zainteresowanie dziecka i jestem pewna, że nie zabrałam mu dzieciństwa z żadnym stopniu.
Zajęcia z angielskiego w szkołach językowych
Od kilku lat przeglądam oferty zajęć z angielskiego dla dzieci. Znam kilka szkół językowych, które specjalizują się wyłącznie w nauczaniu maluchów i prowadzą tylko dziecięce grupy. Wy pewnie też znacie. W Poznaniu jest ich kilka, z tego co się orientowałam, najwcześniej można zapisać dziecko na takie zajęcia w wieku 2 lat. Szkoły językowe oferujące zajęcia dodatkowe dla każdej grupy wiekowej mają także w ofercie zajęcia dla dzieci od 2 roku życia, niektóre od 5-go.
Zastanawiałam się czy wypisać Wam nazwy tych szkół, ale z żadnej nie korzystałam i żadnej nie mogłabym zarekomendować z czystym sumieniem. Nie chcę także Was osaczać nazwami i robić komuś darmowej reklamy nieznanego dla mnie produktu. Owszem, byłam na zajęciach pokazowych organizowanych przez kilka szkółek, ale nie ośmielam się polecać czegoś na podstawie półgodzinnej obserwacji.
To, o czym chciałam napisać to pewna luka, którą zauważyłam na rynku zajęć dodatkowych, mianowicie bardzo uboga oferta zajęć poniżej 2 roku życia. Wiem, że wielu rodziców byłoby zainteresowanych takim zajęciami.
Dziecko poniżej pierwszego roku życia najczęściej jest w domu z mamą. To piękny, ale trudny czas dla kobiety, bo rezygnuje poniekąd z siebie i poświęca się dziecku. Myślę, że wiele mam skorzystałoby z zajęć angielskiego z niemowlakiem, choćby po to, żeby regularnie wychodzić z domu, spotykać inne mamy, wyjść może z nimi na kawę, podzielić troski dnia codziennego i nauczyć się przy okazji jak z tym dzieckiem w przyszłości pracować w domu. Mama mogłaby nauczyć się kołysanek, rymowanek, wierszy i piosenek angielskich, które już za kilka miesięcy może próbować odtwarzać jej dziecko. To by było nawet takie bardziej dla rodzica, jako przygotowanie do dalszej językowej zabawy z dzieckiem. Pokazanie jak robić to w domu. Dotykałam tego tematu w dwóch wpisach:
Mamo na macierzyńskim, zabieraj wózek i idź na Kawę oraz Jak po angielsku wyrwać się z małym dzieckiem z domu?
Dziecko między pierwszym a drugim i trzecim rokiem życia to często dziecko żłobkowe,lub takie, które jest w domu z rodzicem, opiekunką czy babcią. W tym czasie występuje niesamowity rozwój mowy. Trzeba to wykorzystać właśnie w nauce języka obcego. Dzieci w tym wieku chętnie uczestniczą w zajęciach, a opiekunowie, którzy spędzają z nimi całe dnie, aż do powrotu rodzica z pracy mogliby wiele nauczyć się w czasie angielskiego dla maluchów i podobnie bawić się w domu. Mało znam też żłobków z ofertą zajęć (rzekłabym trafniej „zabaw”) z języka obcego. Być może wynika to z podejścia, o którym pisałam na wstępie (niby okradania z dzieciństwa), które bliskie jest niektórym dyrektorom placówek oraz rodzicom.
Angielski dla niemowląt?
Uważam, że to luka na rynku edukacji językowej w naszym kraju. Szukałam, szukałam i sama się znalazła pewna ciekawa kobieta z pomysłem na tę lukę. Nawiązała ze mną kontakt właścicielka Rudi Rood’s English School. Absolutnie nie w celu wypromowania swojej działalności, napisała, że mamy podobne poglądy i pomysły na edukację językową od urodzenia i po prostu powinnyśmy się znać. Obserwuję Jej fan page i inspiruję się, czekam na więcej i trzymam kciuki. Szkoła mieści się w Kamionce Wielkiej (okolice Nowego Sącza) i oferuje angielski dla niemowlaków! Kto ma blisko niech odwiedzi Rudi Rood’s English School i koniecznie da mi znać jak było.
A może jesteś z okolic Krosna i właśnie czytasz ten wpis? W Krośnie właśnie jest Playgroup – Centrum Radosnego Rozwoju – fantastyczne miejsce dla dzieci już od 5 miesiąca życia, gdzie mogą brać udział w zajęciach rozwijających, w tym także w zajęciach z angielskiego. Z przyjemnością, zaciekawieniem i podziwem oglądam ich fan page na Facebooku, oraz wchodzę na stronę. Jednocześnie trochę mi przykro, że to tak daleko.
Na konie APELUJĘ DO WAS: Może znacie podobne miejsca, które oferują zajęcia z angielskiego dla niemowlaków? Jeśli tak to dajcie koniecznie znać, może w ten sposób ułatwicie czyjeś poszukiwania lub wyciągniecie kogoś, kto zasiedział się z dzieckiem w domu? Może w Waszej okolicy utworzyły się jakieś anglojęzyczne grupki, które czasem się spotykają? U nas takowa się utworzyła, jesteśmy po pierwszym spotkaniu, jeszcze się formujemy, szczegóły zdradzę wkrótce 🙂
Pozdrawiam
Paulina
Zachęcam Cię do zapisania się do mojego newslettera (każdy subskrybent dostaje darmowego ebooka na temat bajek do nauki angielskiego) oraz do dołączenia do grupy Uczę swoje dziecko angielskiego. Zapraszam do polubienia fanpage Bilikid na Facebooku, obserwowania nas na Instagramie i subskrybowania naszego vloga na YouTube oraz uśmiechania się z nami na TikToku. Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeżeli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub udostępnisz.
Wszystkie treści na blogu i w social mediach są darmowe. To rezultat mojej ciężkiej pracy, wynikającej wielkiej pasji. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz odwiedzić mój sklep i zdecydujesz się na zakup oferowanych produktów. Dzięki temu zarówno blog, jak i ja możemy się rozwijać!
Jeżeli treści, które publikuję i moje pomysły są dla Ciebie inspiracją do stworzenia czegoś innego i opublikowania w Twoim miejscu w sieci, nie zapomnij podać linka do mojej strony jako źródła Twojej inspiracji. Twórco internetowy – pamiętaj, że kopiowanie treści bez podania źródła jest niezgodne z prawem.
Prawa do zdjęcia użytego w grafice głównej wpisu należą do Rudi Rood’s English School (dostęp 10.09.2017)