Dorosłe argumenty możesz wsadzić sobie w… nos!
Jeśli zdecydowałaś/ -eś się wychowywać dziecko w towarzystwie języka obcego od urodzenia lub zaraz po narodzeniu, to prawdopodobnie nie będzie potrzeby, by tłumaczyć dociekliwemu kilkulatkowi dlaczego tak jest. Dla Twojego dziecko będzie to sytuacja zastana i naturalna, kontekst, w którym się wychowało. Jednak jeśli decydujesz się wejść w temat z kilkuletnim dzieckiem, które już bardzo dużo wie i dużo rozumie i jeszcze więcej pyta, trzeba jakoś wytłumaczyć sens Twojej decyzji o wczesnym nauczaniu języka i używaniu go poza edukacją formalną. To nie jest łatwa sprawa, bowiem do dzieci nie przemawiają argumenty, które są ważne dla dorosłych. Na nic zda się tłumaczenie, że biegła znajomość języka obcego (w przypadku mojego bloga- języka angielskiego) czyni człowieka atrakcyjnym na rynku pracy, otwiera granicie, dając możliwości bezproblemowego podróżowania, umożliwia pracę w międzynarodowym zespole i inne dorosłe bla bla bla… Dzieci mają to w nosie! Długo myślałam jak przełożyć te korzyści na język dziecięcy, który trafi do świata dziecięcych wartości i wyobrażeń o życiu. Coś wymyśliłam, ale ten mój pomysł wiąże się z historią mojej pracy zawodowej w pewnej poznańskiej podstawówce.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami 🙂
Kilka dobrych lat temu podjęłam pracę w pewnej podstawówce (chyba trochę nie wiedziałam na co się piszę). Szkoła bowiem usytuowana była w starej dzielnicy miasta, gdzie niestety w większości mieszkały rodziny dysfunkcyjne. Co nie znaczy, że złe czy, że miałam jakieś inne podejście do pracy. Nie, nie! Widziałam, że muszę dać z siebie wszystko. Niestety dysfunkcje rodziców było widać po dzieciach uczęszczających do szkoły. Nie mam sumienia wszystkich wsadzić do jednego wora, ale tych edukacyjnie zaniedbanych (i ogólnie zaniedbanych) było bardzo dużo. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo takie środowiska też się zdarzają i trzeba znaleźć sposoby na pracę w takich społecznościach, żeby dzieciaki jak najwięcej dostały od szkoły i żeby zrekompensować im nieudolność edukacyjną, wychowawczą i opiekuńczą rodziców. Wśród wszystkich klas, jakie miałam uczyć trafiła się ta słynna. Wiecie, w każdej szkole jest taka, niby ta „najgorsza”, gdzie najtrudniej się pracuje. Uczniowie zawsze myślą, że to ta ich klasa, a nauczyciele mają zwykle jednomyślnie swojego faworyta… No i współpracownicy udzielali mi licznych rad. Były to rady jedynie w ich odczuciu, bo ja raczej odebrałam to jako straszenie i etykietowanie dzieci. Przyszło się zmierzyć z tymi słynnymi chłopakami z tej niegrzecznej klasy. Istotnie, klasa była niecodzienna, kilkunastu chłopców i jedna dziewczynka… Dziwne to, prawda? Klasa integracyjna, grupa w większości złożona z uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych, wśród nich chłopcy z pisemną opinią o ponadprzeciętnej agresji… tak, w podstawówce! Kilku drugo- , trzecio- a nawet czwarto- rocznych… Zrezygnowani, niedopilnowani, smutni i znudzeni. Po co im angielski? Jak im wytłumaczyć sens nauki abstrakcyjnego dla nich języka, skoro oni w ogóle nie widzą sensu żadnej nauki? Myślałam, myślałam i coś wymyśliłam, może nie jest to spektakularne odkrycie, ale sprawdziło się w społeczności trudnych, bardzo zbuntowanych i edukacyjnie zaniedbanych nastolatków.
Czym oni się interesują?
Znałam wiek i ogólną opinię o chłopakach. W ciemno wywnioskowałam, że pewnie interesują się piłką nożną. Z pomocą mojego starszego brata, który zna się na sporcie jak nikt inny w moim otoczeniu, dokształciłam się w tym temacie. Przygotowałam prezentację na temat słynnych międzynarodowych klubów piłkarskich. Zawarłam w niej pytania i quizy z wiedzy o piłkarzach i klubach. Największy nacisk położyłam na ligę angielską. Od razu było widać, że był to strzał w 10! Chłopcy byli zainteresowani i chętni do dalszej rozmowy. Inni nauczyciele nie wierzyli, że po pierwszej lekcji będziemy mieli takie dobre nastroje, zarówno ja i uczniowie z tej słynnej klasy. Idąc za ciosem zapytałam o graczy z międzynarodowych drużyn. Często bywa, że reprezentacje piłkarskie jednego kraju są multikulturowe, trener niejednokrotnie też jest obcokrajowcem. Zadałam uczniom pytanie: „Jak oni się dogadują w takim wypadku, że tak dobrze grają?” Po chwili namysłu usłyszałam oczekiwaną odpowiedź: „Wszyscy piłkarze w takiej drużynie muszą znać jeden język, choć są innych narodowości. Najlepiej angielski”. Bingo! Przecież każdy z tej klasy chciałby zostać piłkarzem! Dla nich było to naprawdę odkrywcze stwierdzenie! Zapytałam dalej o ich marzenia. Czy widzą siebie w przyszłości w jakiś innych profesjach i dostałam odpowiedź, która także bardzo mi podpasowała, bo jeden z uczniów marzył o byciu kierowcą TIR-a. Kontynuując rozmowę z chłopcem, zapytałam czy chciałby jeździć tylko po Polsce, czy poza jej granice. Wiedziałam, że dzieciom ta praca kojarzy się z zagranicznymi podróżami, zatem odpowiedź mnie nie zaskoczyła. Zapytałam wtedy także, czy taki kierowca musi znać język każdego kraju przez który jedzie? No i moje kierowana rozmowa doprowadziła do wniosku, że wystarczyłaby znajomość najbardziej uniwersalnego języka – angielskiego właśnie!
Pozytywistyczna utylitarność
Udało się – złapali haczyk 🙂 Już po twarzach widać było entuzjastyczne podejście do zajęć, bo przecież to, czego się nauczą może przydać się w wymarzonej karierze sportowej, czy pracy jako kierowca międzynarodowy. Dokładnie o to mi chodziło – żeby dostrzegli PRAKTYCZNY wymiar nauki języka obcego i potrafili wytłumaczyć sobie i innym cel tej nauki. Żeby ta użyteczna strona zdawała im się ważna teraz, na etapie, na którym się znajdują, a nie jako dalekosiężny cel. Tą historią chcę Was zachęcić do rozmowy z dziećmi na temat korzyści związanych z nauką języka obcego, ale z ich – dziecięcej perspektywy. Musicie znaleźć takie argumenty, przemawiające za nauką języka, które najbardziej pasują do świata Waszego dziecka.
„Sometimes, I wish I were an angel”!
Kojarzy Wam się z czymś ten werset? Kto nie pamięta Angelo Kelly z jasnymi włosami prawie do kolan, śpiewającego o marzeniu bycia aniołem w towarzystwie brata Paddiego, za którym wciąż szaleje rzesza fanek? Na sam koniec ciekawostka z mojego dzieciństwa 🙂 Ja byłam pozytywnie nastawiona do nauki języka angielskiego, bo właśnie w tym języku była większość piosenek mojego ukochanego zespołu z dawnych lat: The Kelly Family!!! Mocno wierzyłam, że kiedyś się z nimi spotkam i będę mogła razem z tą kultową rodzinką zaśpiewać na scenie. W tym celu zapuszczałam włosy i jak widzicie, robię to do dziś. Nie śpiewam bo mam problemy z rytmiką i z krtanią (wliczone w zawód nauczyciela). No ale… całowałam plakaty Angelo śniąc, że kiedyś będzie moim chłopakiem, więc musiałam uczyć się angielskiego, żeby jakiś się z nim dogadać. Angelo nigdy nie spotkałam (patrząc na obecne fotografie to chyba dobrze:P) , z mężem rozmawiam po polsku, ale angielski i tak nie raz się przydał! Przy okazji pozdrawiam wszystkie byłe i obecne fanki The Kelly Family.
Zachęcam Cię do zapisania się do mojego newslettera (każdy subskrybent dostaje darmowego ebooka na temat bajek do nauki angielskiego) oraz do dołączenia do grupy Uczę swoje dziecko angielskiego. Zapraszam do polubienia fanpage Bilikid na Facebooku, obserwowania nas na Instagramie i subskrybowania naszego vloga na YouTube oraz uśmiechania się z nami na TikToku. Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeżeli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub udostępnisz.
Wszystkie treści na blogu i w social mediach są darmowe. To rezultat mojej ciężkiej pracy, wynikającej wielkiej pasji. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz odwiedzić mój sklep i zdecydujesz się na zakup oferowanych produktów. Dzięki temu zarówno blog, jak i ja możemy się rozwijać!
Jeżeli treści, które publikuję i moje pomysły są dla Ciebie inspiracją do stworzenia czegoś innego i opublikowania w Twoim miejscu w sieci, nie zapomnij podać linka do mojej strony jako źródła Twojej inspiracji. Twórco internetowy – pamiętaj, że kopiowanie treści bez podania źródła jest niezgodne z prawem.
Prawa do zdjęć należą do energepic, TeroVesalainen, Hans (fotografia dostępna w serwisie Pixabay, dostęp 10.06. 2017), oraz do serwisu Wikipedia (dostęp 10.06.2017).
Nie zorganizowałam wykładu, a prezentację z bliskimi im bohaterami