Tak, słyszę, wszyscy wokół narzekają na pogodę. Ja jedyna się cieszę. Końcówka ciąży w upałach to naprawdę męczarnia, uwierzcie na słowo. Gdy wstaję rano i za oknem widzę deszcz, to z radością śpiewam z synkiem „Rain, rain, it is rainy! What can we do?”. Jak Wy radzicie sobie z wakacyjną niepogodą? Co robić, gdy nie można w wakacje wyjść z dziećmi na dwór? Mam na to pomysł: połączenie przyjemnego, z pożytecznym – czyli sprzątanie, recycling i nauka angielskiego w jednym.
Pomyśl dwa razy zanim wyrzucisz
Dziś otwieram cykl postów na temat recyklingu. Nie będę Was namawiała do skrupulatnego segregowania odpadów i umieszczania w odpowiednio oznakowanych pojemnikach na śmieci. Owszem, pochwalam całą tę ideę i segreguję odpady, ale nie jestem specjalistą od eko-tematów.
Choć… ostatnio w moim życiu zauważyłam tendencję do bycia bardziej eko. Segreguję śmieci, zwracam uwagę na skład i zawartość produktów spożywczych, dużo chodzę pieszo, unikam jak mogę jazdy samochodem po mieście, uprawiamy tzw. rolnictwo miejskie, bywa, że pieczemy sami chleb i robimy przetwory i nawet zdarzyło mi się pić zieloną kawę. Mam taką naczelną zasadę: nie wyrzucam tego, co jeszcze nadaje się do użytku. Nie oznacza to, że jestem zbieraczem, broń Boże! Coś robię ze zbędnymi rzeczami, najczęściej puszczam je w obieg. Jedzenia i ciuchów absolutnie nie wyrzucam! Suchy chleb podrzucam zaprzyjaźnionemu sprzedawcy jaj, by miał dla swoich kurek. Jedzenie podaję dalej, zamrażam lub tworzę spontaniczne dania z pozostałości. Póki co żaden żołądek nie ucierpiał. Ładniejsze ciuchy, które mi się znudziły, znajdują nowych właścicieli, a tekstylia, co do których mam wątpliwości, oddaję do noclegowni, bo one wykorzystywane są na jednorazowe ręczniki dla potrzebujących, zwłaszcza w czasie zimy. Moje kupowanie w second handach także ma swoje wytłumaczenie w tym, że jestem eko. To wersja oficjalna, a ta mniej oficjalna jest taka, że lubię niespodzianki i okazje. A ciucholandy są pełne niespodzianek i okazji. Już pisałam Wam nie raz, że znalazłam tam niesamowite książeczki anglojęzyczne.
Dzieciom niepotrzebne
Teraz dopiero do meritum: apeluję dziś o rozważne wyrzucanie przedmiotów i ubrań, zwłaszcza dziecięcych. Jeśli wydaje Wam się, że zabawki, książki i małe książeczki dziecka, a także ubrania są już Wam wszystkim niepotrzebne, to odłóżcie je jeszcze na trochę i dajcie im ostatnią szansę. Możecie zorganizować sobie specjalne miejsce, jakiś karton czy skrzynie na pozornie niepotrzebne rzeczy. Spójrzcie na nie jako na potencjalne pomoce edukacyjne. Mam na nie wiele pomysłów. Nawet podniszczone ubrania po dziecku, których nie wypada dawać komuś innemu, można wykorzystać jako pomoc w nauce… języka angielskiego oczywiście. O tym jeszcze napiszę. Zdjęcia, książki, zabawki przy odrobinie kreatywności i małym tuningu mogę być ulubioną pomocą do nauki oraz na nowo ulubioną zabawką. Namawiam też do gromadzenia kolorowych magazynów, papierów opakowaniowych oraz różnych innych ozdób. To wszystko może przydać się do kolorowych kolaży i różnych prac plastycznych. Już od prawie dekady wykorzystuję stare polskie gry do nauki angielskiego, nieśmiertelne karty memory oraz różne fotografie. Ostatnio trafiłam na bloga The Printable Princess. To właśnie na nim znalazłam natchnienie za sprawą pewnych zdjęć. Ta dam! Oto one:
Na wspomnianym blogu znajdziecie także widoczną na zdjęciu kartę pracy do wydruku.
Każde dziecko ma klocki
Które dziecko nie ma tego typu klocków? A jeśli nie ma, to wystarczy wspomnieć dziadkom i za chwilę zostanie nimi obdarowane. Kiedy dzieciaki już się znudzą zwykłym użytkowaniem klocków zróbmy z nich pomoc do nauki języka obcego, tak jak jest to zaprezentowane na powyższej fotografii. Wystarczą klocki oraz nieścieralny pisak, czy CD marker, w razie czego także słownik, czy podręcznik do angielskiego ze szkoły. Wybierzmy krótkie słowa, które widnieją w słownikach załączonych do szkolnych podręczników. Zasada jest prosta: jeden klocek- jedna litera. Małe klocki to pojedyncze litery, a te dłuższe to całe wyrazy. Zadaniem dziecka jest odpowiednie układanie małych klocków na dużych. Jak na fotografii. Można bawić się z młodszymi dziećmi zamieniając litery i prosząc je o poprawienie błędów. W ten prosty, a efektywny sposób wprowadzamy dziecko w czytanie i pisanie w obcym języku. Przekroczenie progu czytania i pisania w języku angielskim skłania większość polskich dzieci do przemyśleń na temat różnic w brzmieniu liter pomiędzy językiem polskim i angielskim. Naprawdę ciężko im pojąć dlaczego nie czytamy angielskich wyrazów tak, jak piszemy, za pomocą polskich dźwięków. To wręcz niepojęte i kończy się zwykle stwierdzeniem „Anglicy są jacyś dziwni… „. Pomóżmy im w tych zmaganiach. Niech będą wesołe i twórcze. Wypróbujecie? Mam taką nadzieję, a całkiem niedługo, na blogu kolejna inspiracja do recyklingu pozornie niepotrzebnych rzeczy.
Zrobiliście już jakieś zabawki z rzeczy z pozoru niepotrzebnych? Czytałam już o wykorzystaniu słynnych biedronkowych świeżaków przez jedną z Was. Może macie już dla mnie jakieś inne pomysły związane z tym tematem? Podzielcie się koniecznie!
Pozdrawiam
Paulina
Zachęcam Cię do zapisania się do mojego newslettera (każdy subskrybent dostaje darmowego ebooka na temat bajek do nauki angielskiego) oraz do dołączenia do grupy Uczę swoje dziecko angielskiego. Zapraszam do polubienia fanpage Bilikid na Facebooku, obserwowania nas na Instagramie i subskrybowania naszego vloga na YouTube oraz uśmiechania się z nami na TikToku. Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeżeli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub udostępnisz.
Wszystkie treści na blogu i w social mediach są darmowe. To rezultat mojej ciężkiej pracy, wynikającej wielkiej pasji. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz odwiedzić mój sklep i zdecydujesz się na zakup oferowanych produktów. Dzięki temu zarówno blog, jak i ja możemy się rozwijać!
Jeżeli treści, które publikuję i moje pomysły są dla Ciebie inspiracją do stworzenia czegoś innego i opublikowania w Twoim miejscu w sieci, nie zapomnij podać linka do mojej strony jako źródła Twojej inspiracji. Twórco internetowy – pamiętaj, że kopiowanie treści bez podania źródła jest niezgodne z prawem.
Prawa do zdjęcia tytułowego należą do FeeLoona (serwis Pixabay, dostęp 2017)