Rozterki i trudne dobrego początki
Odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży, to gdzieś w głowie świtała mi myśl, żeby napisać o tym na blogu. Mimo mojej rozrastającej się działalności w social media, ciągle mam obawy przed pokazywaniem swojej prywatności. No przyznam szczerze, że śmieję się pod nosem z niektórych zdjęć upublicznianych przez ludzi. Np. dań, które wcale nie wyglądają apetycznie. No ale każdy dorosły kreuje swój wizerunek jak chce i potrafi. Ja traktuję Facebooka jako portal informacyjny i miejsce do promowania bloga, znajduję na nim wiele ciekawych wydarzeń, nie obserwuję osób, które wrzucają zdjęcia makaronu albo samych nóg na plaży… Skupiam się raczej na profilach osób, które mają coś ciekawego do powiedzenia i miejsc oraz wydarzeń godnych uwagi. Moje rozterki związane z mediami społecznościowymi dotyczą głównie dzieci, bo zarówno ja i mąż świadomie podjęliśmy decyzję o upublicznieniu swojego wizerunku, ale ciężko taką decyzję podjąć jak ma się zaledwie jeden rok na karku. Tak było w przypadku mojego synka, tak jest teraz w przypadku młodszego. Dlatego zwlekałam z podzieleniem się z Wami wspaniałą nowiną o oczekiwaniu na młodszego synka, bo potrzebowałam i wciąż potrzebuję dużo spokoju. W grudniu i styczniu był taki milczący czas na blogu, kto obserwował mnie już wtedy, ten pewnie pamięta, że pojawił się jeden wpis ze szpitala. Napisałam wtedy, że po prostu się rozchorowałam i wymagałam hospitalizacji i że wszystko skończyło się dobrze. Trochę Was oszukałam, bo właśnie wtedy miałam bardzo ciężki czas, rewolucja hormonalna na początku ciąży położyła mnie w łóżku na 3 miesiące. Uporczywe wymioty zdominowały moje życie na kilkanaście tygodni i właśnie z tego powodu wylądowałam w szpitalu. Oj… ciężko pisało się posty w tamtym czasie. Tym bardziej dziękuję, że nie przestaliście mnie czytać! Dzięki Wam – Wiernym Czytelnikom – blog rozwijał się dalej, mimo totalnego braku sił fizycznych! Dlatego postanowiłam dziś popełnić bardzo osobisty wpis i trochę się wytłumaczyć.
Upragniona rewolucja
Znów w naszym rodzinnym życiu szykuje się wielka zmiana. Tym razem nie oczekujemy narodzin Synka w takim spokoju jak poprzednio, bo przecież w tym wyjątkowym czasie towarzyszy nam nasz starszak – Karolek i zapewnia nam wiele rozrywek i przygód. Niestety czy „stety”, to właśnie On przeciera szlaki swojemu młodszemu braciszkowi i na Nim eksperymentujemy ze wczesną nauką języka obcego. I tak myślę sobie, że dzięki pracy z Karolem osłuchujemy jego młodszego brata z językiem obcym naprawdę od poczęcia. Ale jeśli Ty, droga czytelniczko/ drogi czytelniku oczekujesz narodzin pierwszego dziecka, to nie potrzebujesz dla niego rodzeństwa, żeby zacząć osłuchiwać jeszcze w brzuchu. Jak to robić pisałam we wpisach poświęconych właśnie czasowi oczekiwania na dziecko. Zajrzyj lub podeślij rodzicom, którzy czekają na narodziny dziecka. Oto one:
Mamo! Słuchaj brzuchem, nie tylko uchem!
Programowanie w brzuchu mamy – o tym jeszcze nie słyszeliście!
Zaprogramować dziecko przed narodzeniem? Jak to brzmi ?!
Rachunek sumienia
Od jakiś dwóch, może trzech miesięcy zastanawiam się, co bym zmieniła w językowym wychowaniu młodszego dziecka. Biorąc pod uwagę zgromadzone już doświadczenia oraz przemyślenia innych rodziców, obserwacje i nową wiedzę, doszłam do wniosku, że najważniejsze to:
1. WYTRWAŁOŚĆ
Jej niestety mi brakuje, bardzo często złe samopoczucie fizyczne działa u mnie jak usprawiedliwienie by akurat dać spokój z tym angielskim na dzień, czy dwa. Problem w tym, że te dni następują po sobie i bywa kilka pod rząd, gdy moje dziecko nie słyszy nic w języku obcym. Tego chciałabym uniknąć przy kolejnym dziecku. Pisałam o tym, że nie chce mi się dość często, ale właśnie dzięki prowadzeniu bloga, czuję, że hipokryzją jest ten brak chęci, bo Was namawiam, a sama co? Wytłumaczenia nie ma.
Z wytrwałością wiąże się:
2. KONSEKWENCJA
Muszę się bardziej pilnować z używaniem obranej przeze mnie strategii. Ja wybrałam tzw. „Sam na sam z mamą po angielsku”, ale przyznam się jak na spowiedzi, że nie stosuję tego zawsze. Jak mi się dzieciątko pogrąży w rozpaczy, bo się uderzyło, albo zgubiło swoją ulubioną piłeczką, to kierowana emocjami przechodzę na język polski. A czasem dzieje się to z niechciejstwa lub ze wstydu… bo wiem, że ktoś zna perfect angielski i uważam, że w myślach wytyka mi błędy. Wymówek jest wiele, a fakt jest taki, że nie trzymam się tego konsekwentnie.
3. POSTAWA WOBEC OTOCZENIA
Czyli jasne i konkretne poinformowanie rodziny i bliskich (zwłaszcza tych „nieinternetowych”), na czym polega wczesna nauka języka obcego, czy dwujęzyczne wychowanie oraz odpowiadanie na ich pytania i wątpliwości dotyczących tego stylu wychowania. Z drugiej zaś strony nałożenie takiego mentalnego pancerza, który zapewni mi odporność na krytykę nieznanych oraz te oceniające spojrzenia. Pisałam o tym nie raz na blogu, bo to temat powracający jak bumerang.
Jeszcze jedną składową, której mi bardzo brakuje w pracy z moim starszym dzieckiem jest takie miejsce w sieci, o którym także pisałam, czyli …
4. BANK POMYSŁÓW
Dokładnie chodzi mi o przestrzeń, gdzie umieściłabym adresy stron pomocne przy domowej nauce języka obcego. Trafiam na takie bardzo często, gdzieś je zapisuje, w komórce, na komputerze, w notesie, na kartce. Często nie mogę odszukać adresu, który mam na myśli, albo wartościowe strony gdzieś przepadają. Wy, kochani podesłaliście mi już bardzo dużo ciekawych źródeł i właśnie je chciałabym tam zapisać, aby każdy mógł „się częstować”. Kobiety na 4 tygodnie przed porodem myślą już chyba o tym niesamowitym momencie, o wyjeździe do szpitala, o wyprawce dla noworodka, a moje myśli o porodzie przelatają się z myślą „czy zdążę zrobić na blogu zakładkę bank pomysłów” … No cóż… każdy ma swojego bzika!
5. KOLEJNY JĘZYK OBCY
Marzy mi się także wprowadzenie kolejnego, po angielskim, języka obcego w nasze codzienne życie. Trochę tak pod swoim kątem chciałabym żeby był to niemiecki. Problem w tym, że moja znajomość tego języka jest bardzo uboga i musiałabym się sama najpierw mocno podszkolić. Ciągle o tym myślę, może coś w końcu wymyślę…?
Słowo końcowe, ale nie ostatnie
Na koniec takie trochę apel. Kochani! Mam przygotowane wpisy na bloga, niektóre kompletne, wiele wciąż do dopracowania. Jak zaczynałam pisać, to miałam plan na cały rok. To była pomyłka. Blog rozwija się tak, jak Wy tego chcecie i potrzebujecie. Nieraz wpisy powstają tygodniami, a nieraz na gorąco, bo taka jest potrzeba. Prowadzenie bloga to odpowiedź na potrzeby czytelników. Dlatego, nie da się tak precyzyjnie zaplanować kiedy i jaki post będzie opublikowany. Być może, w związku z narodzinami Naszego Młodszego Synka, zapadnie tu głucha cisza, a może uda się płynnie przejść do nowego porządku dziennego. Tego nie wiem. W tym miejscu proszę Was o wyrozumiałość, pozostanie z nami i cierpliwość w razie dłuższego milczenia. Jedno jest pewne: blogować będę dalej! Staram się przygotować blog na czas układania naszego rodzinnego porządku na nowo, ale jak wiecie, nie mamy wpływu na wszytko i nie wszystko da się zaplanować.
Wish me luck!
Paulina
PS. A koszulka i bodziak na zdjęciu część prezentu z okazji moich 30 urodzin, jaki dostałam od moich fantastycznych przyjaciół, Kasi i Wiktora! Wielkie dzięki raz jeszcze 🙂
Zachęcam Cię do zapisania się do mojego newslettera (każdy subskrybent dostaje darmowego ebooka na temat bajek do nauki angielskiego) oraz do dołączenia do grupy Uczę swoje dziecko angielskiego. Zapraszam do polubienia fanpage Bilikid na Facebooku, obserwowania nas na Instagramie i subskrybowania naszego vloga na YouTube oraz uśmiechania się z nami na TikToku. Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeżeli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub udostępnisz.
Wszystkie treści na blogu i w social mediach są darmowe. To rezultat mojej ciężkiej pracy, wynikającej wielkiej pasji. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz odwiedzić mój sklep i zdecydujesz się na zakup oferowanych produktów. Dzięki temu zarówno blog, jak i ja możemy się rozwijać!
Jeżeli treści, które publikuję i moje pomysły są dla Ciebie inspiracją do stworzenia czegoś innego i opublikowania w Twoim miejscu w sieci, nie zapomnij podać linka do mojej strony jako źródła Twojej inspiracji. Twórco internetowy – pamiętaj, że kopiowanie treści bez podania źródła jest niezgodne z prawem.