Ciągłe obawy…
„Uczyłabym dziecko angielskiego, ale na samą myśl o wypowiadaniu się w tym języku przy ludziach robię się czerwona ze wstydu. Nie potrafię się przełamać, znam dużo słówek, gramatykę też całkiem nieźle, ale wciąż wstydzę się wymowy. Jednak na wakacjach za granicą dogadam się bez problemu.”
Ciocia dobra rada
Znasz takie stwierdzenia? Bo ja tak. Słyszałam niejednokrotnie takie zdania od bliskich i dalszych znajomych. Sama wciąż tak się czuję, mimo, że na studiach i w czasie prywatnej nauki włożyłam mnóstwo pracy w wymowę, która od zawsze była w moim odczuciu moim słabym punktem. Teraz, gdy wychowuję małe dziecko, pracuję i piszę bloga, wciąż poprawiam wymowę, chociażbym oglądając filmiki na ten temat na YT w czasie przygotowywania obiadu czy prasowania. No i stoję jak dziwak i powtarzam do żelazka za lektorem… Często szybko sprawdzam w telefonie jak prawidłowo wymówić jakieś nieznane słowo z książeczki dziecięcej. Ciągle się to dzieje. No ale w domu mam ten komfort, że nie czuję na sobie krytycznego spojrzenia. Co innego poza domem… właśnie te szydercze spojrzenia, albo milcząca ocena osób z mojego otoczenia (nie piszę, że bliskich, ale takich po prostu przypadkowych)… jakbym widziała ich myśli: niby studiowała, pisze bloga, radzi, a ta wymowa… ni brytyjska, ni amerykańska. Szkoda… że oceniające spojrzenia rzucają osoby, których ja nigdy nie słyszałam, gdy mówią w obcym języku. Chyba na ogół tak jest. „Ciocia dobra rada” w postaci rzadko widywanej ciotki, obcej kobiety na ulicy, czy przemądrzałej sąsiadki spotyka nas, młodych rodziców na każdym kroku i podpowiada jak pielęgnować NASZE dziecko, którego przecież ona nie zna…
Bojowe nastawienie i ucho nietoperza
Wracając do wymowy, jedyną radą jest przyjąć na klatę krytykę, jednym uchem wpuścić, a drugim natychmiast wypuścić pomijając okolice pamięci i iść dalej powtarzając sobie, że to wszystko dla dziecka, dla jego dobra. A przypadkowy przechodzień nie będzie miał wpływu na to, w jakim stopniu wprowadzę dziecko w świat języka obcego! Never ever!!!! O przypadkowych doradcach pisałam niedawno przy okazji dyskusji w pewnej facebookowej grupie.
Trzeba wykorzystywać każdą chwilę na osłuchiwanie samego siebie z angielszczyzną wypowiadaną przez rodzimych użytkowników języka. Zastanawiasz się pewnie kiedy to robić? Wiem, że przy małych, niesamodzielnych dzieciach to niemal niewykonalne zadanie. Tak jak wspominałam, można słuchać w trakcie wykonywania innych czynności. Zwłaszcza kobietom łatwo jest się skupić na kilku zadaniach w jednym czasie. Musisz tylko chcieć. Ja słucham w czasie zabawy z dzieckiem, porządków domowych, prasowania, przygotowywania obiadu i innych „to do” w domu. W drodze do pracy, czy odbierając dziecko ze żłobka, przedszkola. Takich okazji jest wiele. Trzeba tylko pamiętać o naładowaniu baterii w telefonie.
Na stronie Bilikid na Facebooku mogliście zauważyć, że byłam słuchaczem konferencji Languages & Emotions, a dokładnie dnia poświęconego dwujęzyczności zamierzonej. Padło tam oczywiście pytanie o przekazanie dziecku błędnej wymowy. Odpowiedź ekspertów była, jak dla mnie, bardzo pomocna i poczułam pewną ulgę. Mianowicie, doradzano, że jeśli rodzice boją się o błędne wzorce wymowy to muszą jak najczęściej sięgać po źródła, gdzie słychać rodzimych użytkowników języka. Bajki, słuchowiska, audycje radiowe, audiobooki, wywiady i piosenki w języku obcym czytane przez native speakerów są najlepszymi wzorcami wymowy. Jeśli nam, rodzicom zdarzy się przekazać dziecku błędną wymowę to bystry słuch dziecka wychwyci z autentycznych materiałów tę poprawną formę i ją zapamięta. Im młodsze dziecko, tym większa czujność na wszystkie dźwięki, a nie tylko te charakterystyczne dla języka ojczystego.
Czego słuchać?
Kopiując własne słowa z wcześniejszego posta, o osłuchiwaniu dzidziusia w brzuszku mamy, podaję kilka źródeł, z których ja korzystam:
– BBC radio online
– TED Talks – Ideas worth spreading
– Podcasty prosto z Londynu
– Przeróżne audiobooki na przykładowym kanale
– Stacja radiowa dedykowana dzieciom.
– Jeśli chodzi o seriale to jedni uwielbiają Friendsów, inni Downton Abbey (ja nie należę do żadnej z tych grup, zdecydowanie wolę słuchać i robić w tym czasie jeszcze coś innego, niż tylko oglądać).
To tylko przykłady, wchodząc pod wskazane adresy możecie sami znaleźć podobne i przy okazji polecić w komentarzach.
Gadająca książka – zabawka dla dziecka i pomoc dla rodzica
Zamieściłam krótki filmik obrazujący działanie książki wyd. Usborne pt. „Listen and Learn”. To naprawdę rewelacyjny pomysł na wspólną naukę słówek i prawidłowej ich wymowy. Nie dość, że zapamiętujemy nazwy różnych wyrazów, to jeszcze utrwalamy ich prawidłowe brzmienie. Taka książka to niezła frajda zarówno dla dziecka, jak i dorosłego. „Listen and Learn” to seria książeczek zawierzających wymienne karty na różne tematy. My w swoich zbiorach mamy „First English Words” oraz „Get Ready for School”. Pojedynczy egzemplarz zawiera 120 słówek. Każde z nich możemy usłyszeć po umieszczeniu karty ze słowami w okienku i dotknięciu konkretnego słowa. Karty są ułożone tematycznie. Wydawałoby się, że książka ma monotonny mechanizm, ale nic bardziej mylnego. Można jej używać na wiele sposobów, nie tylko dotykając i słuchając słów. Choć jest to bardzo dobry sposób na naukę słownictwa, po prostu „Listen and repeat„. My często bawimy się w wyszukiwanie obiektów, zadaję pytanie „Where is XXX ?” i dziecko ma za zadanie wskazać rzecz, o którą pytam. Dotykając obrazek już sprawdza swoją odpowiedź, bo od razu usłyszy, czy o to właśnie pytałam. Bawimy się także w sprawdzanie znajomości słówek. Pytam dziecka, czy Jego starszego kolegi „What is this?”. Dziecko odpowiada i dopiero po odpowiedzi sprawdzamy, czy wskazało prawidłowo. Można wskazywać na obrazek i celowo nazywać go inną nazwą niż prawidłowa. Zadaniem dziecka jest wtedy zanegować i poprawić nasz błąd – „No, it is not XXX! It is YYY.” Sposób, w jaki będziemy się bawić przy pomocy gadającej książki zależy tylko od nas. To dobra pomoc do nauki języka zarówno dla wzrokowców, jak i dla słuchowców oraz uczących się przez ruch – kinestetyków. Wydaje mi się, ze na pewnym etapie wszystkie dzieci są kinestetykami, choć niektórym buzie też rzadko się zamykają :). Tę książkę można dostać u polskiego przedstawiciela wydawnictwa Usborne – przesympatycznej Pani Moniki. Polecam bezpośredni kontakt przez fan page sklepu Children”s English Books, o którym już pisałam. Co więcej! Jako czytelnik bloga bilikid.pl masz 15% zniżki na zakupy w tym sklepie 🙂 Wystarczy tylko podać hasło BILIKID!
Polecam Wam tę książkę, a także wymienione przeze mnie sposoby i źródła osłuchiwania się i dziecka z poprawną wymową. Liczę, że wzbogacicie moją listę o Wasze sprawdzone materiały.
Bądźcie czujni, bo mam dwa egzemplarze książki „Get ready for school” i chętnie jeden oddam komuś z Was. Są chętni?
Pozdrawiam serdecznie
P.
Zachęcam Cię do zapisania się do mojego newslettera (każdy subskrybent dostaje darmowego ebooka na temat bajek do nauki angielskiego) oraz do dołączenia do grupy Uczę swoje dziecko angielskiego. Zapraszam do polubienia fanpage Bilikid na Facebooku, obserwowania nas na Instagramie i subskrybowania naszego vloga na YouTube oraz uśmiechania się z nami na TikToku. Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeżeli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub udostępnisz.
Wszystkie treści na blogu i w social mediach są darmowe. To rezultat mojej ciężkiej pracy, wynikającej wielkiej pasji. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz odwiedzić mój sklep i zdecydujesz się na zakup oferowanych produktów. Dzięki temu zarówno blog, jak i ja możemy się rozwijać!
Jeżeli treści, które publikuję i moje pomysły są dla Ciebie inspiracją do stworzenia czegoś innego i opublikowania w Twoim miejscu w sieci, nie zapomnij podać linka do mojej strony jako źródła Twojej inspiracji. Twórco internetowy – pamiętaj, że kopiowanie treści bez podania źródła jest niezgodne z prawem.