Nauka słówek dzięki zabawom paluszkowym (BiliWeek #8 – paluszki)

Majówka to chyba takie nieoficjalne otwarcie sezonu podróżniczego. My ten sezon rozpoczęliśmy trochę wcześniej i w kwietniu skorzystaliśmy chyba z większości opcji rodzinnych podróżny, za wyjątkiem jazdy bryczką, rikszą i rowerem wodnym. Zabraliśmy synka do różnego typu pociągów, autokarów, samochodów, zaliczył swoją pierwszą podróż samolotem i rejs statkiem. Wrażeń tyle, że dorosła głowa może nie pomieścić, a co dopiero dziecięca?

Umilacze czasu w podróży

Jeśli chodzi o podróże z synkiem, mam jedną obawę. Nie martwię się, że w skutek wielogodzinnego siedzenia zdrętwieją mi pośladki, ale o to, czy Mały nie będzie płakał, wił się i używał całej swojej mocy by wyswobodzić się z pasów. Zatem te podróże trzeba urozmaicić. Najlepiej żeby „umilacze czasu” były małe i lekkie – to ceni się w podróży. U nas sprawdziły się zabawy paluszkowe i akcesoria do nich, które mieszczą się w jednej małej torebce i są lekkie, a dają wiele możliwości. Opcji zabawy jest dokładnie tyle, ile wymyślicie razem z dzieckiem. Czyli only imagination is the limit 🙂 Możecie śmiało dołączyć te zabawy do naszego planu pracy w domu – BiliWeek i zająć się tą tematyką w bieżącym tygodniu. Zachęcam. Zabawy te to także niezależny pomysł, który można realizować poza wspomnianym planem.

Zabawy paluszkowe to same korzyści

Zanim przedstawię nasze akcesoria do zabaw i same pomysły, to skupię się na walorach zabaw paluszkowych. Tego typu zabawy zalecane są dzieciom bo ćwiczą motorykę małą (czyli sprawność i precyzję paluszków i dłoni). Jest to pierwszy etap poważnie brzmiącej nauki pisania. Wszelkie ćwiczenia rączek mają za zadanie przygotować je do nauki odwzorowywania liter. Dlatego są takie ważne. Zabawy takie rozwijają kreatywność, bo często polegają na zabawie jedynie własnymi paluszkami, resztę zapewnia wyobraźnia. Ćwiczą też pamięć wzrokową (pewne cechy przypisywane paluszkom) oraz pamięć słuchową, bo jest wiele rymowanych zabaw paluszkowych. Są to także chwile zbliżeń rodzica z dzieckiem, wzajemnego dotyku i przebywania razem.

Czego potrzeba do zabaw paluszkowych?

Po pierwsze: piosenek!
Musicie znać kilka paluszkowych piosenek. Wszystkie, które uznałam za godne polecenia zamieściłam w playliście Biliweek #8 – paluszki piosenki, na moim kanale na YT. Warto zapamiętać melodię chociaż dwóch z nich, żeby nie uzależniać się od telefonu czy tabletu, które mogą się rozładować, w przeciwieństwie do naszego głosu.

Po drugie: pacynek!
Pacynki nakładane na paluszki można dostać w wielu sklepach. Ja pacynki przedstawiające członków rodziny kupiłam dzięki ogłoszeniu na jednej z grup na facebooku, ale widziałam podobne z sklepie Flying Tiger, Ikea i na aukcjach Allegro, wszystkie w bardzo przystępnych cenach.

Po trzecie: teatralnych gestów i przesadzonej mimiki!
My już nie słuchamy oryginalnego nagrania wybranej piosenki bo śpiewamy ją sami. Jeśli na paluszku jest akurat pacynka kotka to śpiewamy jak kotki, dodając wszędzie gdzie się da „miau” czy jak kto woli po angielsku: „meow” :), jeśli jest to pacynka dziecka, śpiewamy dziecięcym głosem, dziadkowi przypisaliśmy nieco podstarzały ton, a tacie gruby, męski głos. Mój synek uwielbia te zabawy.

Nie mam pacynek…
Nic straconego! My mamy nie tylko kupione pacynki. Niektóre są robione na drutach (to może być wyzwanie dla babci), niektóre szyte z filcu (łatwego bardzo materiału do wycinania i szycia). Możecie zrobić je także z papieru lub po prostu narysować na skórze długopisem. Takie rysunki to też niezła frajda dla malucha 🙂

Nasza kolekcja:

Paluszkowe zwierzaki – prezent dla Karolka z jednej podróży Taty 🙂

Znaleziona w secondhandzie, ręcznie robiona, wełniana ekipa paluszkowa.

Znaleziona na jednej z facebookowych grup rodzinka paluszkowa.

Także ciucholandowa zdobycz – wesołe dzieciaki

Urocze filcowe pacynki DIY, zrobione przez Karola ciocię 🙂

 

Family Finger song

Skupię się na prawdopodobnie najpopularniejszej angielskiej piosence paluszkowej. To Family Finger – jest banalnie prosta i podejrzewam, że większość z Was ją zna. Melodia też od razu wpada w ucho. Polega ona na nazywania każdego paluszka nazwą członka rodziny i pytanie gdzie on się znajduje, po czym odpowiadanie z pozdrowieniem. Tekst jest w większości wersji taki: Mummy finger, where are you? Here I am! How do you do?
Każde dziecko jest w stanie to szybko załapać i w stosunkowo szybkim czasie odtworzyć pioseneczkę. Istotą tutaj jest ten pierwszy wyraz! A celem piosenki nie jest bezmyślne odtwarzanie rymu, a odpowiednie dobranie nazwy do postaci paluszkowej. Czyli jak dziecko widzi na paluszku pacynkę dziadka to musi rozpocząć śpiewanie tej zwrotki od słowa „grandpa”, niby oczywiste, a uczulam, żeby po prostu na „łysego palca” nie śpiewać konkretnej nazwy. To nic nie wniesie do słownika dziecka, oprócz pamięciowej, mechanicznej znajomości piosenki. No chyba, że na stałe nadacie nazwy kciukowi np. grandpa, wskazującemu – mummy, środkowemu – daddy itd. I konsekwentnie będziecie się tego trzymać. Nie gwarantuję, że dziecko będzie kojarzyło wtedy znaczenie wyrazów, to zależy na jakim etapie językowym teraz jesteście.

Schemat zabawy

U nas to śpiewanie przebiega zawsze według tego samego schematu: wszystkie pacynki trzymamy w jednym koszyczku, przed zabawą wysypujemy je w miejscu, gdzie siedzimy,  Synek wybiera z nich jedną postać, np. wspomnianego już kotka. Nazywam go głośno: „This is a cat”. Potem chowam za plecy pacynkę i ruszam wszystkimi palcami śpiewając „Cat finger, where are you?”Wtedy rozglądamy się na prawo i lewo w poszukiwaniu kotka zgodnie z pytaniem. Następnie za plecami nakładam kotka na palec i pokazuję dziecku śpiewając „Here I am, miau! How do you do?” Potem mój Synek zdejmuje kotka z paluszka i chowa go do pudełka. Mówię do Niego wtedy „Put the cat back to the box. Bye, bye cat.” Mały najczęściej powtarza to ostatnie wyrażenie I żegna się z każdą pacynką. W ten sposób utrwalamy wiele słówek, nie tylko finger! To jest ostatnio nasza ulubiona zabawa. Jakby ktoś nie miał pomysłu na prezent dla dziecka, polecam paluszkowe pacynki! My chętnie przyjmiemy, takie których jeszcze nie mamy!

Polecam także książki podobne do tej na zdjęciu głównym, polskie zabawy rymowane z wykorzystaniem paluszków i rączek są bardzo potrzebne i wesołe. My często do nich wracamy.  Chciałabym Wam zaprezentować filmik z naszej wspólnej zabawy, ale dziecko to nie małpka w ZOO i nie daje się nagrywać na zawołanie więc póki co filmiku nie ma.

Ciąg dalszy nastąpi

Mam dla Was także propozycję książkową, gdzie tematem przewodnim są właśnie historyjki paluszkowe. To książeczka z tej samej serii, z której pochodzi opisywany przeze mnie „We are going on a bear hunt”„Ten Little Fingers and Ten Little Toes” napisana przez Mem Fox i pięknie ilustrowana przez Helen Oxenbury. W towarzystwie z książką polecam także piosenkę utrwalającą słownictwo z książki, pt.„How many fingers”. Więcej na ten temat w kolejnym wpisie.

Z pozdrowieniami

Paulina

Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeśli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub nawet udostępnisz 🙂

Zapraszam także do polubienia mojego fan page na Facebooku, obserwowania mnie na Instagramie czy YouTube.

 

Udostępnij post