Jak zachęciliśmy małe dziecko do czytania nie tylko po polsku – 5 sprawdzonych sposobów

Pisałam Wam już, że wybrałam się na Poznańskie Targi Książki z nadzieją na znalezienie nowości w anglojęzycznej literaturze dla dzieci. Jak wiecie, na nadziejach się skończyło. Myślę, że w przyszłości to się zmieni, bo zainteresowanie anglojęzycznymi książeczkami jest i raczej będzie. To wyjście było natchnieniem, aby podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat książek i czytania dzieciom.

Jak niespełna roczniak polubił czytać?

Znajomi często pytają mnie jak to się dzieje, że nasze dziecko, nie ukończywszy jeszcze dwóch lat, tak lubi czytać. Wielokrotnie można zaobserwować jak sam wybiera sobie książeczki, czyta je po swojemu misiom i nam, przynosi rodzicom i innym dorosłym, aby Mu poczytali i potrafi długo skupić się na słuchaniu i czytaniu książeczek. Taki stan rzeczy osiągnęliśmy dzięki przestrzeganiu kilku zasad.

Pięć zasad, dzięki którym małe dziecko lubi czytać

  1. Nie obawiamy się o zniszczenie książek. Wychodzimy z założenia, że książki są dla dziecka i mają się przyczynić do jego rozwoju. Nie są ozdobą półki, czy dziecięcego pokoju. Nie reagujemy nerwowo, kiedy mały uszkodzi książkę. Oczywiście nie zachęcamy do niszczenia, ale traktujemy to jako normalny etap w rozwoju. Jeśli macie problem z tym, że dziecko może zniszczyć książki, możecie poświęcić kilka właśnie na eksperymenty – na oswojenie z książką. W każdym domu są jakieś „niepotrzebne książki”, np. stare podręczniki szkolne, nieaktualne encyklopedie, czy kolorowe magazyny i katalogi. Niech dziecko eksperymentuje na nich. Może czasem naderwać kartkę, pogryźć, czy nawet poślinić – na pewnym etapie to jego sposób poznawania świata. Ważne, żeby nie traktować książek jako nienaruszalnej świętości, czy kryształowych ozdób. Jeśli dziecko nie będzie bało się sięgać po książki i ich używać, to w przyszłości nie będzie miało oporu przed czytaniem i zabieraniem książki ze sobą poza dom, jak telefonu komórkowego, bez obaw o zniszczenie, czy pozaginane kartki.
  2. Książki dla dziecka są w zasięgu jego ręki. My mamy je ułożone na najniższej półce na naszym regaliku z książkami, który stoi w łatwo dostępnym miejscu w salonie (widać to na fotce u góry tego wpisu). Mały może zatem sięgać po nie kiedy chce i ma swobodę wyboru. To ich stałe miejsce w salonie, zabawki natomiast są w dziecięcym pokoju i zawsze po zabawie tam właśnie wracają. Książki natomiast są zawsze pod ręką. To celowy zabieg zastosowany przez nas, żeby pod ręką zawsze były książki jako pierwsze. W pokoju dziennym, gdzie czas spędza cała rodzina jest zatem akcent dziecięcy, ale nie w postaci zabawek. Jak synek chce się pobawić, to zawsze znajdzie energię do przyniesienia potrzebnych akcesoriów ze swojego pokoju 🙂 Z resztą czytanie to też świetna zabawa!
    Przy takich maluszka dobrze jest jeżeli książka jest w zasięgu ręki, ale ustawiona frontem do dziecka, a nie grzbietem. Dziecko ma do niej lepszy dostęp ( zdecydowanie łatwiej jest po taką pozycję sięgnąć oraz odłożyć samodzielnie po przeczytaniu). My co jakiś czas robimy takie zmiany, kiedy dziecko przestaje się interesować pewnymi pozycjami, to wymieniamy je na inne. Córka ma dostępne do około 7 ulubionych książek , które są co jakiś czas zastępowane przez inne … i tak w kółko (z komentarza czytelniczki).
  3. Nie odmawiamy dziecku czytania. Zawsze jak przynosi nam wybraną przez siebie książeczkę, to rzucamy wszystko i choć chwilę czytamy. Jeżeli zajęcia przerwać nie można (bo np. stoję namydlona pod prysznicem), to mówię Synkowi, by przygotował nam wygodne miejsce do czytania. Zachęcamy synka do przeglądania książeczki samodzielnie, albo wymieniamy się podczas czytania, kiedy mamy coś pilnego do zrobienia. Mało tego, staramy się nie tylko czytać, ale wczuwać się w czytane historie. Wydobywamy z siebie przeróżne dźwięki i robimy zabawne miny, naśladujemy ruchem akcje i spełniamy się w roli aktorów, na szczęście tylko we własnym domu. Efekty naszych umiejętności naśladowczych bywają czasem chyba nawet żenujące… grunt, że dziecku sprawia to radość! Często posiłkujemy się zabawkami reprezentującymi bohaterów książek, np. pacynkami na rękę, czy pluszakami.
  4. Rozmaite i nietypowe książki o różnym stopniu trudności. W księgozbiorze naszego synka znajdują się przeróżne książeczki: sensoryczne – dotykowe, z puzzlami, przesuwanymi elementami, otwieranymi okienkami, z zagadkami, opowiadania, wiersze i rymowanki, wyliczanki, piosenki, opisy, rozkładane, samoczytające się książeczki, z magnesami, naklejkami i innymi atrakcjami. Zwracamy uwagę na różnorodną grafikę, wielkość liter i ilustracji oraz rozmaitą tematykę. W repertuarze książkowym znajdują się oczywiście książki w języku polskim i angielskim. Mały ma pod ręką książki adekwatne do Jego wieku, ale też łatwiejsze i trudniejsze. W ten sposób sam widzi, że wiele już potrafi i, że nowe ciągle przed Nim.
  5. „Nie masz pomysłu na prezent? Przynieś książkę!” To zdanie najczęściej usłyszą osoby, które pytają nas o prezent dla naszego dziecka. Zawsze istnieje ryzyko, że już ma konkretny tytuł, ale to i tak nie problem. Zapobiegawczy goście, mają paragon i proponują wymianę, a jeśli to nie możliwe to książka, która się powtarza jedzie do dziadków, do cioci lub wędruje do samochodu i nadal jest w użytku. Jeśli książeczka jest prezentem to dodaje jej tylko atrakcyjności i wyrabia dobre skojarzenia u dziecka, zatem zawsze zamiast przypadkowej zabawki, czy słodyczy warto kupić jakąś małą książeczkę.

Wskazówki dotyczące czytania po angielski znajdziecie w innym poście, kolejne na ten temat są w przygotowaniu.

To chyba takie główne zasady, których się trzymamy jeśli chodzi o czytanie. Jak jest u Was czytaniem? Zdradźcie nam Wasze sposoby na zainteresowanie dziecka czytaniem? Dodacie coś do naszej listy? Śmiało, nie wahajcie się zostawić komentarz na blogu lub na fan page.

Z czytelniczym pozdrowieniem

Paulina i mały czytelnik

 

Zachęcam Cię do zapisania się do mojego newslettera (każdy subskrybent dostaje darmowego ebooka na temat bajek do nauki angielskiego) oraz do dołączenia do grupy Uczę swoje dziecko angielskiego. Zapraszam do polubienia fanpage Bilikid na Facebooku, obserwowania nas na Instagramie i subskrybowania naszego vloga na YouTube oraz uśmiechania się z nami na TikToku. Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeżeli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub udostępnisz. 

Wszystkie treści na blogu i w social mediach są darmowe. To rezultat mojej ciężkiej pracy, wynikającej wielkiej pasji. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz odwiedzić mój sklep i zdecydujesz się na zakup oferowanych produktów. Dzięki temu zarówno blog, jak i ja możemy się rozwijać! 

Jeżeli treści, które publikuję i moje pomysły są dla Ciebie inspiracją do stworzenia czegoś innego i opublikowania w Twoim miejscu w sieci, nie zapomnij podać linka do mojej strony jako źródła Twojej inspiracji. Twórco internetowy – pamiętaj, że kopiowanie treści bez podania źródła jest niezgodne z prawem.

Udostępnij post