Pod wpływem sugestii, za które jestem bardzo wdzięczna, postanowiłam poświęcić jeden krótki wpis nazwie mojego bloga: bilikid.
Bilikid to skrót od bilingual kid czyli dwujęzyczny dzieciak
Jeszcze zanim miałam realne plany bycia mamą, myślałam o tym, że wczesna znajomość drugiego języka jest jedną z wielu rzeczy, które mogę ofiarować swojemu przyszłemu dziecku. Jest to jednak zadanie, do którego trzeba się szczególnie przygotować. Wymaga ono systematyczności w działaniu i porządnego zaplecza w postaci wiedzy! Nie mówię tu o umiejętnościach językowych, ale raczej o tym, by wiedzieć jak to rozbić czyli „know how”, a także skąd brać materiały do językowej edukacji dziecka, bo przecież nie chodzi o to, że rodzic ma być żywym słownikiem! . W polskich warunkach, w jednojęzycznym małżeństwie, dwujęzyczne wychowanie to nie taka oczywista sprawa. Właściwie ciągle zastanawiam się
czy w naszym przypadku jest to dwujęzyczne wychowanie, czy wczesna nauka języka obcego.
Czuję, że ciągle balansuję miedzy tymi dwoma podejściami do obecności języka obcego w rodzinie.
Szczerze mówiąc skłaniam się raczej ku określaniu nas jako rodziców wprowadzających dodatkowy język od urodzenia. Twierdzę tak z prostej przyczyny, że świat naukowy nie dogadał się jeszcze co do jednej, spójnej definicji dwujęzyczności.
W każdym wypadku będzie dobrze. Jeśli uda mi się wychować dziecko dwujęzycznie, to będzie wspaniale. Jeśli sprawię, że przez nasze zabawy i codzienne rytuały w języku angielskim, moje dziecko polubi, a nawet pokocha ten język, to będę równie zadowolona. W tej bitwie nie ma przegranych! Czy dwujęzyczność, czy wczesna nauka języka obcego – obie opcje są wygrane!Bo to nie bitwa! To przygoda, która poprowadzi tam, gdzie poniosą nas nasze możliwości, okoliczności i zrządzenie losu. Obojętne mi jest, czy finalnie moje dzieci będą dwujęzyczne, czy będą swobodnymi użytkownikami min. dwóch języków. Najważniejsze, żeby im to służyło i żeby ich to uszczęśliwiło!
Dwujęzyczność zamierzona
Niby dwujęzyczność i wielojęzyczność nie jest już takim nowym zjawiskiem i mówi się o tym coraz częściej i więcej, a ja wciąż cierpiałam na jakiś brak informacji. Czytałam książki, prasę, blogi, oglądałam filmiki i wykłady i ciągle za mało. Czyżbym wszystko już na ten temat wiedziała? Ależ skąd! Nie! Wiedziałam wciąż za mało. Problem w tym, że większość wskazówek, rad, strategii i przykładów dotyczy dwujęzyczności w małżeństwach mieszanych lub w rodzinach na emigracji. No właśnie. Na ogół jest to nazywane dwujęzycznością naturalną, bo wynika z sytuacji, w jakiej rodzina się znalazła. Prawie wcale, albo bardzo rzadko można poczytać o dwujęzyczności w związkach jednojęzycznych w kraju ojczystym pary. Nic nie pasowało do mojej sytuacji. Szukałam wskazówek jak ja, w jednojęzycznym małżeństwie, w monojęzykowyzm kraju, mogę wychować dwujęzyczne dziecko. Spotkałam się z różnymi określeniami tego typu dwujęzyczności: elitarna, sztuczna, nienatywna, zamierzona… Większość treści, które zamieszczam na blogu dotyczy właśnie tego typu bilingwizmu, co nie znaczy, że rodzice dzieci za granicami Polski nie mogą z nich korzystać.
Edit 2018: Po prawie dwóch latach tworzenia bloga bilikid.pl, luka w blogosferze o tym przypadku dwujęzyczności trochę się wypełniła 😛
Edit 2021: Po pięciu latach trwania w temacie zrobiło się tłoczno 🙂
Efekt
Najpierw pomyślałam…” jestem jakimś freakiem, wymyśliłam sobie niemożliwe i chcę w to wciągnąć niczemu winne dziecko”. Jednak zaryzykowałam i w toku rozwoju bloga okazało się, że nie jestem takim dziwakiem, za jakiego sama się uważałam! Takich rodziców jak ja jest więcej. Dodatkowo, mają już dowody na to, że ich postępowanie jest skuteczne bo ich dzieci mają już po 5, 6, 8 lat i biegle posługują się dwoma językami. Mój starszy synek ma aktualnie 3 lata (stan na lipiec 2018) i płynnie mówi po polsku i po angielsku. Jego polski słownik jest bogatszy, bo naturalnie ma z tym językiem więcej kontaktu. Jednak po angielsku jest w stanie dogadać się na miarę swoich trzech lat. Co ważne, język polski nie ucierpiał będąc przyswajanym w towarzystwie języka angielskiego. Wręcz przeciwnie, na tle rówieśników, mój syn ma bogaty zakres słownictwa w języku polskim. Zatem bez obaw!
Nie wiem czy uda nam się to dwujęzyczne wychowanie. Bo w obecnym dyskursie naukowym nie ma spójnej definicji owej dwujęzyczności, więc ciężko powiedzieć czy udaje nam się coś, co nie jest do końca określone. Czas to zweryfikuje. Wiem jednak, że na pewno udała się wczesna nauka języka obcego, która pomoże w późniejszej, formalnej nauce. Co do tego nie mam wątpliwości!
Pozdrawiam P.
Zachęcam Cię do zapisania się do mojego newslettera (każdy subskrybent dostaje darmowego ebooka na temat bajek do nauki angielskiego) oraz do dołączenia do grupy Uczę swoje dziecko angielskiego. Zapraszam do polubienia fanpage Bilikid na Facebooku, obserwowania nas na Instagramie i subskrybowania naszego vloga na YouTube oraz uśmiechania się z nami na TikToku. Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeżeli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub udostępnisz.
Wszystkie treści na blogu i w social mediach są darmowe. To rezultat mojej ciężkiej pracy, wynikającej wielkiej pasji. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz odwiedzić mój sklep i zdecydujesz się na zakup oferowanych produktów. Dzięki temu zarówno blog, jak i ja możemy się rozwijać!
Jeżeli treści, które publikuję i moje pomysły są dla Ciebie inspiracją do stworzenia czegoś innego i opublikowania w Twoim miejscu w sieci, nie zapomnij podać linka do mojej strony jako źródła Twojej inspiracji. Twórco internetowy – pamiętaj, że kopiowanie treści bez podania źródła jest niezgodne z prawem.