Słabo znasz angielski? I tak MOŻESZ go uczyć!

Clue całego dzisiejszego wpisu mogę streścić w jednym zdaniu: Każdy może wspierać dziecko w nauce języka angielskiego, bez względu na stopień znajomości tego języka. Takie właśnie jest moje stanowisko, a ponieważ ma ono wielu przeciwników, wymaga dłuższego komentarza.

Rodzicie know how

Zacznę zuchwale: Kopernikowi też nie wierzyli, a okazało się, że miał rację. Piszę to z przekąsem, bo jestem świadoma swojej ograniczonej wiedzy na wiele tematów i nie śmiałabym się porównywać z żadnym naukowcem, ale chcę pokazać, że moją teorię nie tak łatwo obalić. Uważam, że wcale nie trzeba dobrze znać języka angielskiego, by wspierać dziecko w jego nauce. Powtarzam swoje autorskie hasło rodzice know how, bo to właśnie rodzice znają swoje dziecko najlepiej i wiedzą, jakimi drogami do niego dotrzeć, żeby było wesoło i skutecznie. Bywa jednak tak, że rodzic jest bardzo niepewny swoich umiejętności językowych, dawno nie używał języka, nie potrafi przełamać wstydu przed mówieniem i nie dopuszcza sytuacji, by „publicznie” mówić po angielsku.

Najlepsza osoba do nauki dziecka angielskiego to…

Co bardzo istotne w nauce najmniejszych dzieci, rodzice nie są pewni co do swojej poprawnej wymowy. Częściej jest tak, że są świadomi, że właśnie ta wymowa wymaga poprawy. Tu jest miejsce by zatrzymać się nad tym kluczowym wątkiem. Dzieciaki bowiem uczą się przez słuchanie, niczym gąbka chłoną dźwięki i rejestrują je w swojej pamięci. Poprawne wzorce wymowy są szalenie istotne w początkowym okresie nauki. Wiąże się to ze specyficznymi właściwościami mózgu i słuchu w pierwszej dekadzie życia dziecka. Sami zapewne pamiętamy, że ciężko się wyzbyć błędnych nawyków w wymowie nabytych we wczesnym dzieciństwie. Wniosek jest taki, że osoba, która uczy nasze dziecko angielskiego powinna wzorcowo mówić tym językiem. Tu pewnie przychodzi nam na myśl, że odpadamy, bo nasza wymowa pozostawia wiele do życzenia. Stwierdzenie to prowadzi nas do wniosku, że należy oddać dziecko pod skrzydła fachowca, nauczyciela z modelową wymową. No właśnie… Teraz kolejna sprawa: ilu nauczycieli, wzorcowo mówiących po angielsku, potrafi skutecznie nauczyć małe dzieci? Muszę przyznać, że niewielu. Kilku znam osobiście. To językowi zapaleńcy, ale odmawiają pracy z maluchami, zwłaszcza tymi, które nie czytają i nie potrafią pisać. Spotkałam się z sytuacją doskonale obrazującą to zagadnienie. Moja bliska koleżanka po fachu pracuje w przedszkolu, gdzie jest wychowawczynią grupy oraz uczy dzieciaki angielskiego. Popołudniami pracuje jako prywatny nauczyciel angielskiego dla maluchów. Jedną z jej uczennic jest pięcioletnia dziewczynka, której mama wykłada na wydziale filologii angielskiej… Matka doskonale zna język, może pochwalić się wzorcową wymową, bo przecież uczy tego studentów. Mimo to, nie potrafi znaleźć sposobów na skuteczną naukę małej córeczki i zatrudnia do tego osobę o mniejszym stopniu znajomości języka, ale z doskonałym warsztatem metodycznym dotyczącym pracy z maluszkami.

Nastawienie ważniejsze niż efekt

Metodycy i praktycy nauczania języka małych dzieci twierdzą, że sposób pracy z nimi jest ważniejszy niż efekt tej pracy. [H. Komorowska, Metodyka nauczania języków obcych]. Powyższy przykład poniekąd ilustruje to stwierdzenie. Dotarliśmy do wniosku, że ważne są metody jakimi nauczamy dzieci, najkrócej mówiąc chodzi o naukę przez zabawę. Idąc dalej za znawcami zagadnienia,  ważniejsze niż efekt pracy z językiem obcym jest pozytywne nastawienie do tego języka. Chodzi o to, żeby w początkowym etapie nauki języka wyrobić w dziecku same pozytywne skojarzenia z ową nauką. Nauka angielskiego powinna kojarzyć się z przyjemnością, zabawą, radością, ekscytacją i ciekawością oraz użytecznością. To jest właśnie ważna składowa sukcesu w nauce języka w na późniejszych etapach. Priorytetami w nauczaniu języka są metody pracy dostosowane do dzieci oraz wyrobienie w maluchach pozytywnego, entuzjastycznego nastawiania do języka obcego. Dopiero po tym jest materiał językowy, a więc wymowa i zagadnienia.

W żadnym wypadku nie próbuję nikogo przekonać, że wymowa nie jest ważna. Jest szalenie istotna i wciąż mocno wpływa na małych słuchaczy. Ale jeśli główną przeszkodą we wspieraniu nauki angielskiego dziecka przez rodzica, ma być słaba wymowa i to ona ma być powodem całkowitej rezygnacji z tej wspaniałej przygody, to namawiam żeby się nie poddawać i tego nie robić. Zanim zrezygnujemy tłumacząc sobie samemu, że mówimy po angielsku z polskimi naleciałościami, nie do skorygowania, to musimy sobie zadać jedno bardzo istotne pytanie:

Czy chcę żeby moje dziecko mówiło dużo, płynnie, bez stresu i barier oraz bez skrępowania i dogadało się z każdym i na każdy temat, a więc poradziło sobie w obcym języku w każdej sytuacji z nieperfekcyjną wymową? Czy zależy mi na tym, żeby wzorcowo wypowiadało wszystkie dźwięki, ale wciąż w napięciu kontrolowało każde wyprodukowanie zdanie i znało może mniej słownictwa, ale za to doskonale?  Ja wciąż kładę to na wadze w mojej głowie i ten pierwszy typ zawsze ma większą wagę i przeciąża szalę.

Włoskie podejście

Porównałabym to do tzw. włoskiego nastawienia. Zwiedziłam wiele krajów europejskich, także anglojęzycznych. Niektóre nacje szczyciły się dobrą znajomością języka angielskiego, niektóre znane z tego, że nie potrafią porozumieć się w żadnym obcym języku. Kilka razy podróżowałam po Włoszech i właśnie tam najlepiej rozmawia się po angielsku, mimo prześmiewczych opinii na temat angielskiego u Włochów. Dlaczego najlepiej się z nimi dogadać? Właśnie za sprawą pozytywnego nastawienia. Moi włoscy rozmówcy mieli dość ubogą znajomość języka angielskiego, ale zawsze z radością próbowali cokolwiek w tym języku powiedzieć, bez barier, bez skrępowania i bez bezbłędnej wymowy. Właśnie dlatego rozmawiało się z nimi dobrze i zawsze byli w stanie pomóc zagubionym turystom. Jeśli jakiegoś słowa nie znali, to dopowiedzieli je po włosku, pomachali rękami, pokazali, uśmiechnęli się. I to wystarczało. Nigdy nie odwracali się obrażeni na pięcie, mówiąc, że rozmawiają tylko w ojczystym języku. Czasem więcej powie ten, kto bardzo słabo zna język obcy, bo nie jest nawet świadom popełnianych błędów, przemawia za nim chęć komunikowania się w języku obcym i pozytywne nastawienie do tego. Bywa, że mało odezwie się ten, kto płynnie włada językiem obcym, bo właśnie ta obszerna wiedza go w jakiś sposób ogranicza.

Let’s try!

Mam nadzieję, że dobrze zrozumieliście moje dzisiejsze przesłanie. Broń Boże nie namawiam do bylejakości, namawiam do podjęcia próby, inicjatywy, może rozwoju językowego z własnym dzieckiem. Macie mnóstwo źródeł, nawet nie musicie wymawiać słów, których nie jesteście pewni, zasoby internetowe zrobią to za Was! Chodzi mi tylko o to, żebyście na starcie nie rezygnowali z przygody nauczania języka własnego dziecka, mówiąc, że się do tego nie nadajecie! Pracując z własnym dzieckiem w domu musicie pamiętać o komplementowaniu nauki materiałami autentycznymi: filmami, bajkami, piosenkami, które tworzą natywni użytkownicy języka. Racze w tym, by ekspozycja dziecka na dźwięki wypowiadane przez rodzimych użytkowników języka była duża, aby chłonęło najlepsze wzorce językowe.

edit 2021

Od czasu napisania pierwszej wersji tego artykułu minęło ponad cztery lata. Domyślasz się zapewne, że wiele mogło się w tym czasie wydarzyć. Tak w istocie było. Moja wiedza i doświadczenie bardzo się wzbogaciły. Jednym ze znamiennych spotkań, do którego doszło wiosną 2021 roku było spotkanie dr Soni Szramek Karcz, która od kilu lat prowadziła badania nad tzw. dwujęzycznością zamierzoną w Polsce. W wielkim skrócie, badania polegały na odwiedzaniu rodzin, w których rodzice Polacy, komunikują się z dziećmi nie tylko po polsku, ale w innym języku, który nie jest ich językiem ojczystym. Wnioski z tych badań są zaskakujące. Otóż jednym z nich dotyczy stricte tematu tego wpisu, a mianowicie, że nie trzeba znać języka perfekcyjnie, biegle, ani nawet dobrze, aby przekazywać go dziecku. Zaskoczeni? Bo ja byłam bardzo zakończona, jak o tym usłyszałam. Jak to? Mogę przekazać dziecku coś z błędami? Serio? To tak można? A można! Musisz pamiętać tylko o jednej ważnej zasadzie:
TO NIE TY, RODZICU, JESTEŚ JEDYNYM I NIEOMYLNYM ŹRÓDŁEM JĘZYKA! TY JESTEŚ ORGANIZATOREM PROCESU PRZEKAZYWANIA TEGO JĘZYKA DZIECKU. Twoim zadaniem jest otaczać dziecko językiem, który chcesz mu przekazać z różnych źródeł: książeczek dla dzieci, literatury dziecięcej, piosenek, nagrań, słuchowisk, bajek, rymowanek, zabaw. Twoim zadaniem jest korzystać ze źródeł, najlepiej tworzonych przez natywnych użytkowników lub ekspertów z dziedziny języka i edukacji dziecka. Jesteś organizatorem tego procesu, a nie żywym słownikiem! Daj sobie prawo do popełniania błędów językowych i dbaj o to, żeby poprawne wzorce językowe ze sprawdzonych źródeł korygowały Twoje ewentualne błędy w wymowie czy gramatyce.

Gdzie i jak szukać dobrych jakościowo materiałów do przekazywania języka angielskiego dziecku? Tego uczę na swoim kursie online „Jak zacząć uczyć dziecko angielskiego?” dostępnym w sklepie.  Wskazuję sprawdzone książki, piosenki, bajki i edukacyjne show, a także zabawy i rymowanki.
Jest tego bardzo dużo w sieci i problemem współczesnego internauty jest odnaleźć się w natłoku informacji i źródeł i wybrać te rzetelne i dobre jakościowo materiały. Wiele z nich rekomenduję na swoim blogu. Kieruję się zasadą, że polecam jedynie materiały, których użyłabym z własnymi dziećmi, czy uczniami.

Do dzieła! WE CAN DO IT!!!

Paulina

Zachęcam Cię do zapisania się do mojego newslettera (każdy subskrybent dostaje darmowego ebooka na temat bajek do nauki angielskiego) oraz do dołączenia do grupy Uczę swoje dziecko angielskiego. Zapraszam do polubienia fanpage Bilikid na Facebooku, obserwowania nas na Instagramie i subskrybowania naszego vloga na YouTube oraz uśmiechania się z nami na TikToku. Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeżeli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub udostępnisz. 

Wszystkie treści na blogu i w social mediach są darmowe. To rezultat mojej ciężkiej pracy, wynikającej wielkiej pasji. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz odwiedzić mój sklep i zdecydujesz się na zakup oferowanych produktów. Dzięki temu zarówno blog, jak i ja możemy się rozwijać! 

Jeżeli treści, które publikuję i moje pomysły są dla Ciebie inspiracją do stworzenia czegoś innego i opublikowania w Twoim miejscu w sieci, nie zapomnij podać linka do mojej strony jako źródła Twojej inspiracji. Twórco internetowy – pamiętaj, że kopiowanie treści bez podania źródła jest przestępstwem. 

Udostępnij post